|
Blog > Komentarze do wpisu
O tym jak czas wpływa na żartyŻartować generalnie można sobie z wszystkiego, chyba że dotrze się do granicy tabu - wtedy ktoś zacznie się zastanawiać jak silne jest tabu, pewnie będzie skandal, zwykle granica się wtedy lekko przesuwa, albo tylko w umysłach ludzkich zaszczepia się myśl o możliwości przesunięcia granicy. Z drugiej strony żarty potrafią się na swój sposób dezaktualizować - jedne dlatego że nikt nie pamięta tła i trudno zrozumieć dlaczego coś miało śmieszyć (a żart wymagający tłumaczenia...), inne dlatego, że o ile kiedyś żartowanie z czegoś było uważane za normalne, o tyle zmiana zwyczajów czy też standardów spowodowała, że żartowanie stało się niewłaściwe (można powiedzieć że granica tabu przesunęła się w drugą stronę). Oglądam od paru tygodni co wieczór (po odcinku, żeby nie przedawkować) swój od lat serial komediowy, kręcony w latach 80-tych jeszcze. Od czasu do czasu przelatuje mi przez głowę myśl: ciekawe jak oceniłby go całkiem współczesny widz, zwłaszcza przyzwyczajony do współczesnych standardów. Czy kupiłby konwencję slapstickowej farsy, w której możliwe jest prawie wszystko i z wszystkiego w zasadzie można się śmiać? Czy też z niezadowoleniem kręciłby nosem wytykając prymitywne wykorzystywanie stereotypów, nieustające żarty o podtekście seksualnym, z kobiet, z mężczyzn, z homoseksualistów, z queer i trans (przebieranki)... Rozmyślam tak sobie, a potem - nie ukrywam - niemal literalnie płaczę ze śmiechu (nie, nie będzie zdjęć). Z tego wszystkiego co opisałem. Jeremy Lloyd i David Croft napisali i zrealizowali to bowiem tak wspaniale, że po prostu nie umiem się z tego nie śmiać - i zamierzam oglądać Allo, allo do samego końca (czyli dopóki mi płyty nie padną). środa, 16 stycznia 2019, bartoszcze
TrackBack
|